Miejski Ośrodek Kultury w Głogowie. Jednostka organizacyjna Gminy Miejskiej Głogów.

Legendy Głogowskie

przycisk-legendy1024

MARZEC 2021:

"Księżna i gołąb"
Antoni Bok

Posłuchaj:

 

Księżna Salomea nerwowo krążyła po komnacie. Wokół leżały porozrzucane stroje, kolorowe i wabiące, ale nawet one nie były w stanie przyciągnąć jej uwagi. Myśli księżnej krążyły wokół wczorajszej rozmowy z mężem. Rozmowy? Kłótni raczej. A zaczęło się przecież niewinnie. Wspomniała tylko, że onegdaj zmokła, modląc się w kolegiacie, której dach przeciekał, a ściany rozpadały się ze starości. Tylko patrzeć jak się zawali, a to przecież wstyd i obraza boska. Już teraz bezpieczniej modlić się w malutkim kościółku św. Piotra. A przy tym jak to wygląda, żeby wzniesiony przez mieszczan kościół św. Mikołaja był większy i ładniejszy niż książęca kolegiata. I wtedy nieoczekiwanie książę Konrad wpadł w złość. Ta spokojna i delikatna Salomea zaczyna go męczyć budową nowego kościoła. A skąd na to wszystko brać pieniądze. Wszak miasto jeszcze niezbudowane. Tylko kilkanaście domów wokół rynku. W dodatku gdzie tę kolegiatę budować? Dotychczasowa stała na wyspie, zaraz za rozpadającą się obecnie bramą opuszczonego grodu. Wszystko tam w ruinie. Tymczasem proboszcz chce koniecznie wystawić nowy budynek na dawnym miejscu, jako że ten teren należy do niego. A wójt Fryderyk przeciwnie. Widzi kolegiatę tylko w mieście. Wszak splendor od tego rośnie i nowych osadników przyciągnie.
– Niech Księżna Pani sama zdecyduje, gdzie postawić kolegiatę i znajdzie na to pieniądze. Ja wyjeżdżam. Konie siodłać! – krzyknął do zgiętego w pas pachołka i wybiegł z komnaty. Tak więc wszystko spadło na głowę księżnej. Najpierw rozpłakała się żałośnie. Potem wpadła w złość i nawet rzuciła wrzecionem we wchodzącą do komnaty Małgosię. Pieniądze może by się i znalazły. Ale wybrać miejsce? W mieście? Proboszcz kolegiaty nigdy jej tego nie wybaczy. Na wyspie? To oznacza wściekłość wójta i niemieckich osadników, a może i niezadowolenie księcia. Co wybrać?
Księżna klasnęła w dłonie. Do komnaty wszedł pachołek.
– Wołać Magnusa – powiedziała.
Astrolog Magnus, mały i przygarbiony, nie wiadomo od kogo otrzymał swoje przezwisko. Mieszkał w niewielkiej komnatce na szczycie wieży, sam, w towarzystwie starego psa, którego kiedyś przygarnął. Właściwie nie był żadnym astrologiem, ale służył kiedyś u mistrza Baltazara w Poznaniu i razem z księżną przyjechał do Głogowa. Z natury odludek, upodobał sobie mieszkanie w wieży. Mówiono, że patrzy w gwiazdy i potrafi z nich czytać – i z czasem on sam w to uwierzył. Horoskopy układał zręcznie, dbając o to, żeby pytający otrzymał to, co chciał. Mówił mało, ale umiał słuchać i znał wszystkie plotki krążące na dworze.
– Księżna Pani wzywała – mistrz Magnus skłonił się nisko, a jego wysoka czapka zatoczyła wielki łuk.
– Musicie ułożyć horoskop. Chcę wiedzieć, co mam uczynić, jaką decyzję podjąć… Książę wyjechał… Kolegiatę budować trzeba, koniecznie… Nie wiadomo jednak gdzie…
Księżna mówiła pospiesznie i nieskładnie. Magnus udawał, że słucha z uwagą, ale przecież wiedział już dokładnie, o co chodzi. W zamku ściany miały uszy i od dwóch dni o niczym innym się nie mówiło. Udawał, że się zastanawia, po czym odpowiedział:
– Natychmiast ułożę karty. Ale, dostojna Pani, układ gwiazd jest niepomyślny. Trzeba czekać, może nawet kilka tygodni…
– Dobrze, odejdźcie. Księżna już wiedziała, że od Magnusa nie może spodziewać się pomocy. Pewno teraz zaszyje się w swojej wieży, rozłoży wielką księgę i będzie na karcie pergaminu kreślił różne dziwne znaki. Raptem ogarnął ją wielki smutek. Przypomniała sobie jak dobrze, beztrosko spędzała dzieciństwo w Poznaniu. Upadła na łoże i zaczęła szlochać. W pewnej chwili poczuła, że czyjaś dłoń gładzi ją po twarzy. To stara piastunka, nie mogła znieść płaczu ukochanej pani. Teraz siedziała na łożu i ogarnęła ją ramieniem.
– Co ci jest, dziecino. Czego płaczesz? Szkoda twoich łez.
– Co robić, nianiu?
– Uspokój się. Zaraz coś wymyślimy. A może tak powróżyć?
– Grzech nianiu, a i nic to nie da. Przecież jak by nie zrobić, to i tak wyjdzie na złe. Budować świątynię w mieście – kanonicy klątwę rzucą. Na wyspie – Niemce się wściekną i będą szkodzić, a przecież my wśród nich siedzim. Książę wielce na nich liczy. Co zdziałać? – Jest na to sposób, dziecino. Trzeba tak uczynić, aby to oni sami zgodzili się na wróżbę. Rozpuścić wieść w mieście, że księżna chce budować kościół na wyspie. Niech się Niemcy złoszczą. Kanonikom zaś po cichu przekazać, że kolegiata będzie w mieście. Potem wezwać proboszcza i wójta do zamku i niech sobie skoczą do oczu. A kiedy obaj się wyzłoszczą, zaproponuj, żeby los rozstrzygnął. I co, dobrze wymyśliłam? Już ja się wszystkim zajmę.
Przez dwa dni okolica aż trzęsła się od plotek. Na trzeci dzień księżna wezwała proboszcza i wójta na zamek. Wprowadzono ich do głównej komnaty i oznajmiono, że mają czekać, bo pani jeszcze nie gotowa. Początkowo obaj patrzyli na siebie spode łba. Szybko jednak zaczęli się kłócić, krzycząc równocześnie i tak głośno, że w całym zamku było słychać. Kiedy już obaj prawie ochrypli od krzyku, otworzono drzwi i stary sługa księżnej głośno zastukał w podłogę ogromną laską.
– Księżna Pani! – oznajmił donośnym głosem. Obaj przeciwnicy zamilkli i pochylili się w głębokim ukłonie.
– Witajcie Panie Kanoniku i Wy Wójcie Fryderyku. Widzę, że niezgoda między wami. Jakże to. Przecież o świętym przybytku mamy radzić. W takiej sprawie pokój przystoi bardziej. Co nam chcecie rzec?
Obaj zaczęli przedkładać swoje racje. A że jeszcze nie ochłonęli z niedawnej kłótni, mówili obaj na raz, coraz głośniej i coraz szybciej. W dodatku kanonik po polsku, a wójt po niemiecku. Księżna udała złość.
– Milczeć, bo do lochu wrzucić każę! Nie po myśli wam się godzić, to niech los rozstrzygnie. Onegdaj dostałam od niewinnej dziewki białego gołębia. Jutro, po mszy u św. Piotra, wypuszczę go z wieży zamkowej. Tam, gdzie usiądzie będziemy świątynię stawiać. I ani słowa więcej, bo poznacie, że nie tylko książę umie karać.
Nazajutrz dzień wstał ciepły i słoneczny. Prawie cały dwór zgromadził się na dziedzińcu. Księżna ubrana w białą, powiewną szatę. Obok niej kapelan. Obaj wczorajsi przeciwnicy ochłonęli już, ale przezornie ustawili się po przeciwnych stronach. Mała Danusia, wychowanica księżnej, bardzo przejęta, trzymała klatkę z białym gołębiem. Wszyscy powoli weszli na wieżę. Po drodze dołączył do nich jeszcze mistrz Magnus. Horoskopu oczywiście nie przygotował, ale jakże by tak ważne wydarzenie mogło się bez niego obejść. Na szczycie wieży zrobiło się tłoczno. Księżna stanęła przy balustradzie. Skinieniem ręki przywołała Danusię. Kapelan pobłogosławił klatkę z gołębiem. Na polecenie księżnej Danusia otworzyła ją. Biały gołąb wyfrunął, wzbił się wysoko w górę i zaczął zataczać koła. Początkowo poszybował nad miastem. Wójt Fryderyk poczuł przypływ radości, zdawało się bowiem, że usiądzie na drzewie rosnącym na rynku. Gołąb jednak poleciał dalej. Przeleciał koło zamkowej wieży na drugą stronę Odry i – widać zmęczony lotem – usiadł na bramie dawnego grodu. 
– Bóg tak chciał. Tu stanie świątynia – powiedziała księżna. – Chwała Jezusowi Chrystusowi – kanonik nie krył swojej radości. Tylko Fryderyk milczał i ponuro patrzył w ziemię.
Minęły lata. Na Ostrowie Tumskim, w miejscu, gdzie kiedyś usiadł biały gołąb, stanęła murowana kolegiata. Księżna nie doczekała zakończenia budowy. Pochowano ją w kościele św. Piotra. Jej syn i następca Konrada na tronie książęcym, Henryk III, kazał wykonać dwa piękne posągi fundatorów kolegiaty: Konrada i Salome, które stanęły w niszach po obu stronach prezbiterium. I stały tak przez wieki (posąg Konrada przeniesiono jednak z czasem do chóru organowego, i tam w XIX wieku uległ zniszczeniu podczas zawalenia się wieży). Figura księżnej Salome stała zasłonięta malowidłami i zapomniana. W czasie oblężenia miasta, w 1945 roku, kolegiata została spalona. Zawalił się dach. Opadły malowidła zasłaniające posąg i ukazał się on w całej swojej krasie. Niedługo potem został zabrany do Poznania, odrestaurowany i można go nadal podziwiać w poznańskim ratuszu. Ale przecież nie tam jest jego miejsce. Pierwsza księżna głogowska powinna powrócić do Głogowa, z którym związała swoje życie, do głogowskiej kolegiaty.

 

 

salomea-plakat1024

 

KONKURS! Na facebooku MOK pod postem z legendą, czekamy na Państwa konkursowe komentarze! Co trzeba zrobić? Streścić legendę "Księżna i gołąb" w formie wiersza, wierszyka, rymowanki (żartobliwy ton i humorystyczny styl mile widziane!). Najlepsze komentarze nagrodzimy! Komentarze z Państwa propozycjami proszę publikować tu: "Księżna i gołąb". Ogłoszenie wyników po świętach wielkanocnych!

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.